Pierwsza książka. Pierwsza recenzja. I na pierwszy ogień bierzemy książkę, która stara się odsłonić tajemnicę wielkich himalaistów. To ich miłość, czyli pasja do gór sprawia, że są gotowi postawić własne życie na równi ze zdobywaniem wielkich szczytów świata. Ilekroć słyszymy w TV, prasie o kolejnych eskapadach wysokogórskich, gdzie giną nie miłośnicy, lecz już fanatycy gór to często w głowie zadajemy sobie jedno i to samo pytanie „dlaczego tam poszli ryzykując własne życie”?
Sam autor podjął się czegoś czego do tej pory nikt inny nie potrafił w racjonalny i przystępny sposób wytłumaczyć. Coś co na pewno będzie sprawą indywidualną dla każdego z osobna. Czy mu się udało?
Za nim sięgniesz po lekturę, a myślę, że każdy kto czuje w sercu, że góry to jego miejsce na ziemi powinien to zrobić to zadaj sobie bardzo osobiste pytanie:
Czym dla Ciebie są góry?
Samo wprowadzenie książki „Góry. Stan umysłu” jest emocjonujące natomiast kolejny rozdział odsłania trochę historii. Autor mocno popracował w tym temacie i opisuje w nim początki tworzenia się gór. Jeśli ktoś lubił w szkolnych latach historię lub geografię to ten rozdział przypadnie mu do gustu. Oba przedmioty zawsze mnie interesowały i w pewnych momentach poczułem się mocno doinformowany. Dowiemy się z niego tego w jaki sposób według wielkich uczonych geologów, filozofów z różnych epok ludzie postrzegali góry i to jak doszło do ich wypiętrzania… Bo jak się okazuje góry nie istniały od zawsze, ale to pewnie wiecie. Coś co nieco pozostało w głowie ze szkolnych lat 🙂 Teorii na przestrzeni wieków było kilka.
Nie zdradzę szczegółów, żeby nie uchylić zbyt wiele, ale ta lekcja była bardzo pouczająca chociaż momentami mogła wydawać się nieco przydługawa i mecząca (jak w szkole :)).
Czy wiesz, że Mount Everest co roku rośnie o około 5 milimetrów? To oznacza, że za milion lat czysto hipotetycznie jego wysokość podwoi się. Oczywiście to tylko teoria, bo praktycznie jest to niemożliwe. Wcześniej góra zarwie się pod własnym ciężarem, albo dojdzie do samoczynnego rozkruszania się. Po za tym za ten czas nie wiele nas już będzie interesować.
Góry. Stan umysłu. Góry nie od zawsze na piedestale.
Trzeba zaznaczyć, że książka nie jest typową opowieścią o górskich przeżyciach towarzyszących podczas zdobywania kolejnego szczytu w formie pamiętnika. Owszem zdarzają się opowieści, które podnoszą adrenalinę, ale jest ich zdecydowanie za mało. Znajdziecie w niej więcej rozważań, przypowieści różnych historyków, poetów i filozofów.
Czytając dowiesz się jak góry były postrzegane na przestrzeni wieków. Kiedy tak na prawdę rozpoczęła się na dobre prawdziwa fascynacja ludzi wysokimi górami. Nie jest to lektura po której każda kolejna strona będzie trzymała nas w napięciu. Zadając sobie pytanie co wydarzy się dalej? Owszem są takie momenty, ale zdecydowana większość treści pozwoli Ci zrozumieć siłę i potęgę gór, która jak się okazuje nie zawsze była dla ludzi oczywista. Bywało i tak, że ludzie z daleka omijali góry traktując je jako coś mało istotnego i przydatnego dla ludzkości. Wszystko zaczęło się zmieniać dopiero od XVIII wieku, a już pełna ekspansja i totalna moda na góry miała miejsce pod koniec XIX. Zachwyt nad widokami z góry stał się niemal automatyczną reakcją i był czymś naturalnym.
Prawdą jest o czym w treści książki mówił autor, że widoki z największych szczytów Świata nie budzą w nas już takiego zachwytu jak dla ludzi, którzy 100-200 lat temu po raz pierwszy zdobywali te szczyty. W stu procentach się z nim zgadzam. Wokoło bombardowani jesteśmy zdjęciami zrobionymi z satelitów, samolotów przez kolejnych zdobywców. Łatwo dostępne w wyszukiwarce Google lub na Instagramowych kontach pozwalają nam spojrzeć na świat z góry za pomocą jednego kliknięcia myszki. Z jednej strony to wspaniałe, ponieważ nie musimy wkładać zbyt dużego wysiłku, aby stanąć na szczycie góry Mount Blanc, Matterhornie lub Lhotse. Wyobraź sobie jak czuli się pierwsi zdobywcy szczytów, którzy nie mając wcześniej zdjęć, nagrań zobaczyli widok z góry po raz pierwszy? Jakie było ich zdziwienie i co czuli nie mając wcześniej żadnego oglądu na to co ich czeka 🙂
Pozwolę sobie przytoczyć jeden fragment książki, a dokładniej mówiąc rozważań Burke’a:
Cokolwiek zdolne jest w jakikolwiek sposób pobudzać wyobrażenia przykrości i niebezpieczeństwa, to znaczy należy do rzeczy strasznych albo ich dotyczy, albo działa w sposób budzący grozę, jest źródłem wzniosłości, czyli wytwarza najsilniejsze uczucie, jakiego umysł jest w stanie doznać.
Moim zdaniem wyobraźnia ludzka nie zna granic. Myślę, że się z tym zgodzisz? Od zawsze człowiek był gotowy, aby odkrywać nieznane dotąd obszary dostępne na całej kuli ziemskiej. Im bardziej niedostępne miejsce tym większa pokusa, aby je odkryć. Nic tego nie zmieni. Podobnie jest z odkrywaniem nowych lądów na mapie, kosmosu i tego czego jeszcze ludzkie oko nie miało szans okiełznać.
Po przeczytaniu książki „Góry. Stan umysłu” uświadomiłem sobie jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. Turystyka wysokogórska zimową porą może skończyć się tragicznie nawet przy popełnieniu małych błędów. Odpowiednie przygotowanie zarówno pod kątem sprzętu jak i samego zaplanowania całej podróży, sprawdzenie warunków pogodowych i zagrożeń jest kluczowe i decyduje o powodzeniu.
Sposobów na śmierć w górach jest dziesiątki: począwszy od zamarznięcia na śmierć, upadek z dużej wysokości w przepaść, przysypanie lawiną, śmierć z wycieńczenia lub głodu, uderzenie poprzez lawinę spadających kamieni, a kończąc na chorobie wysokościowej, obrzęku płuc albo mózgu. To chyba wystarczający argument świadczący o tym, że w górach tkwi niebywała siła. Góry nie są dla każdego.
Czym różnić się może nieprzygotowanie do zwykłego spaceru po parku w zimę od wysokogórskiej wędrówki gdzie dojście do bazy trwa znacznie dłużej? Zwykłe zagubienie rękawiczek może skończyć się amputacją dłoni lub przy na prawdę ekstremalnych temperaturach odmrożeniami kończyn. Nie bez powodu każdego roku na wszystkich górach świata giną setki ludzi, a wielu z nich doznaje poważnych obrażeń.
„Jak donosi książka sam Mount Blanc zabił ponad tysiąc osób, Matterhorn pięćset, Mount Everest około stu siedemdziesięciu, K2 setkę, północna ściana Eigeru sześćdziesiąt. W 1985 roku w samych Alpach Szwajcarskich zginęło prawie dwieście osób.”
Co roku góry zbierają spore żniwa w postaci ofiar, które w podróży po marzenia oddali swoją część i pozostali w górach na zawsze. Większości ciał nie ma możliwości wydobyć, ani odnaleźć.
Myślę, że tym fragmentem możemy zakończyć. Tylko tyle i aż tyle. Niech powyższe będzie dla Ciebie zachętą do tego, żeby sięgnąć po lekturę i móc chociaż przez chwilę zagłębić się w umysłach tych, którzy dla zdobywania najwyższych szczytów byli gotowi postawić wszystko na jedną kartę. Chwała im za to!
Po lekturze będziesz z większym respektem przygotowywał się do pieszych wędrówek po górach zarówno w okresie zimowym jak i letnim.