Pieniny są fajne – mówili. Takie opinie krążyły po sieci. Słyszałem o tym wielokrotnie. Postanowiłem, że sprawdzę co magicznego i wyjątkowego kryje się w tym paśmie górskim. Trzy Korony to najwyższy szczyt Pienin Środkowych. To był nasz główny cel wędrówki, a to wszystko w obliczu pięknie rozkwitającej jesiennej aurze. W trakcie wędrówki wydłużyliśmy ją o kolejny ciekawy szczyt i punkt turystyczny, czyli kolejne najbardziej oblegane miejsce w tym regionie – Sokolicę.
Jesteśmy w Pieninach po raz pierwszy.
Robiąc krótki wywiad informacyjny dochodzę do wniosku, że w Pieninach jest co robić. Zawsze Pieniny były gdzieś w pobliżu, w zasięgu, ale odkładane wielokrotnie na bardziej luźniejszy czas znalazły w końcu swoje miejsce. Pieniny przy pierwszym kontakcie zachwyciły nas na tyle mocno, że możemy śmiało powiedzieć, że to taka nasza narodowa perełka zaliczana do najpiękniejszych miejsc na mapie Polski.
Ten region to nie tylko fascynująca i wyjątkowa natura, klimat, przepiękne widoki, ale także lokalna kultura, historia, a także pięknie zadbane i utrzymane miasteczka. O tym dlaczego warto tu przyjechać świadczą liczby. Otóż Pieniny znajdują się na 2 miejscu, tuż za Tatrami, jeśli chodzi o liczbę turystów, którzy zjeżdżają się tu regularnie. Rok do roku.
To co powinien wiedzieć każdy kto zacznie swoją przygodę z Pieninami to fakt, że są one podzielone na trzy części:
Pieniny Spiskie
Określane też jako Hombarki. Zlokalizowane są pomiędzy doliną Białki, a przełomem Dunajca pod Niedzicą. Jest to najmniejszy rejon w Pieninach. Praktycznie cały obszar Pienin Spiskich znajduje się na terenie gminy Łapsze Niżne. Najwyższy szczyt tego obszaru Pienin to góra Żar – 879 m n.p.m. Większa jego część znajduje się po za Pienińskim Parkiem Narodowym.
Pieniny Środkowe (Właściwe)
Jeden z najatrakcyjniejszych regionów całych Pienin. Rozciągają się począwszy od Czorsztyna, Niedzicy, aż do przełomu Dunajca. Trzy Korony (982 m n.p.m.) należą do tej grupy i są najwyższym szczytem Pienin Właściwych. Ściśle mówiąc jest nim jedna z turni szczytowych Okrąglica. Często określane po prostu jako Pieniny. Po stronie wschodniej sąsiadują z Małymi Pieninami, a po zachodniej mają Pieniny Spiskie. Dzielą się także na Pieniny Czorsztyńskie, masyw Trzech Koron oraz Pieninki.
Małe Pieniny
Nazwa dawniejsza to Szlachtowskie Góry. Położona we wschodniej części Pienin. Ciągnie się od Przełomu Dunajca, aż do miejscowości położonej na Słowacji – Jarzębina. W tej części Pienin mamy też najwyższy szczyt w całym jego paśmie i Pienińskim Paśmie Skałkowym – Wysokie Skałki. Określenie, które kojarzone jest z tym szczytem to po prostu Wysoka, która mierzy sobie 1050 m n.p.m.
Z Krościenka pod Dunajcem
Na nasz pierwszy raz wybraliśmy trasę prowadzącą z centrum miasteczka Krościenka nad Dunajcem. Jak się później okazało jest to najstarsza trasa wytyczona w Pieninach, a jej początki sięgają 1906 roku. Wybraliśmy się tu w dzień wolny od pracy (może nie dla wszystkich) mając świadomość, że przy zapowiedziach pogodowych mogą zjawić się tu tłumy. Dlatego wyjechaliśmy z naszego domu przed 3:00 rano, aby być już na parkingu (zobacz dokładną lokalizację >) przed godziną 6. Rzeczywiście parking w tym miejscu świecił pustkami, a nasz samochód był jednym z pierwszych. Płacić nie musieliśmy, ale z doświadczenia wiemy, że za takie przyjemności przyjdzie nam zapłacić po powrocie ze szlaku.
Podróż samochodem w nocy i start na szlaku jest najlepszym sposobem, żeby chociaż w połowie poczuć piękno natury idąc w dużej części w osamotnieniu.
Tym razem Pieniny przywitaliśmy we dwójkę. Takich samotnych wyjazdów w ciągu roku można zliczyć na palcach jednej ręki. Doceniamy te chwile podwójnie chociaż zawsze tęsknimy za naszą pociechą, która w tym czasie zostaje z babcią i dziadkiem. Ale Maja i my wiemy też o tym, że rodzice też muszą dbać o swój związek i relacje, stąd też staramy się czasem wyjechać w góry we dwoje. Na szczęście takich dni w ciągu roku jest tyle co by kot napłakał.
Początkowo szlak biegnie bardzo spokojnie. Na szlaku w tym czasie trwają prace remontowe dróg. Co świadczy o tym, że Pieniński Park Narodowy działa nad tym, żeby droga na wybrane szczyty była dobrej jakości, żeby było wygodniej. I żeby turyście nie mieli na co narzekać.
My idziemy przez większość czasu żółtym szlakiem, aż do miejsca, które jest potocznie nazywane – Bańków Gronik. Tam łączą się dwa szlaki: niebieski oraz żółty. Przy Polanie Wyrobek staniemy przed wyborem, którą trasę wybrać, żeby dojść na Trzy Korony. Możemy iść dalej prosto, żółtym szlakiem lub skręcić w lewo ocierając się o Zamek Pieniński. Albo możemy zostawić sobie tą przyjemność na później i zahaczyć tu schodząc w dół. Nie ma tam nic spektakularnego, bo są to raczej ruiny, zgliszcza, pozostałości po tym co kiedyś tam stało. Mimo wszystko warto wybrać się i poznać nowe ścieżki, żeby wzbogacić swoje doświadczenie o nowe miejsca na mapie i liznąć trochę historii.
Mglisty poranek
Z każdym kolejnym metrem przewyższenia robiło się coraz bardziej mgliście, co sprawiało, że budował się fajny, mroczny klimat. Co my bardzo lubimy, bo to dodaje smaku naszym fotografiom i sprawia, że są one takie niedopowiedziane! Martwiły nas odpowiedzi turystów, którzy schodzili już z Trzech Koron, a było ich kilku, że widoczność na wieży jest mocno ograniczona. Nie mówiąc już zbyt dosadnie, że gó… tam widać. Na przekór wszelkim opiniom nie traciliśmy nadziei, bo jak głosi klasyk „ona umiera ostatnia”! Prognozy mówiły, że widoczność w tym dniu ma być, więc twardo przystawaliśmy przy swoim.
Nic nie zwiastowało tego co wydarzyło się później…
Ania znalazła swój wymarzony domek w górach… 😉 Robi niezobowiązujące pomiary na drzwi wejściowe. Ktoś się poleca?
No i mleko się rozlało…
Ale ja wchodzę i patrzam, tak patrzam i co ja widzę!
Trzy Korony witają!
– Padołbyś, że tu tak piknie?
Trzy Korony to jeden z kultowych i najpopularniejszych szczytów w Pieninach. Tu w sezonie walą na prawdę tłumy. Miejsca na platformie widokowej jest bardzo mało. Stąd proponuję, żeby wybrać się tu albo bardzo wcześnie, albo po sezonie, a najlepiej będzie jeśli swój przyjazd tu zaplanujesz w dniach roboczych. W weekend tworzą się tu gigantyczne kolejki, a swoje trzeba będzie odczekać, żeby móc podziwiać widoki nie dłużej niż 5 minut, bo Ci co stali za Tobą będą krzywo patrzeć, że stoisz zbyt długo.
Metalowa platforma ma dwa kierunki, a na jej szczycie zmieści się od 10-15 osób.
My wchodząc na platformę spotykamy tam tylko jedną osobę. Która podobnie jak my cierpliwie czekała, aż chmury i mgła rozejdą się i pokażą nam to co naoglądaliśmy się przez ostatnie miesiące u innych fotografów. Cierpliwie czekaliśmy w między czasie przejaśniało się na tyle, że w połączeniu ze wschodzącym słońcem robiło się iście nieziemsko. Nie dziwie się, że to miejsce i panorama pojawia się na większości pocztówek z tego regionu.
Trzy Korony wznoszą się około 530 m nad otaczającym go terenem, a sam wierzchołek liczy sobie 982 m n.p.m.
Kto wymyślił nazwę Trzy Korony i skąd pochodzi geneza jej powstania?
To może okazać się bardzo ciekawe. Będąc bardziej skrupulatni to nie trzy, lecz pięć wyróżniających się turni tego masywu, który z daleka rzeczywiście swoim kształtem przypomina koronę. Tu nie podlega to żadnej dyskusji. Ale, no właśnie zawsze jest jakieś ale. Trzy Korony to kiedyś były po prostu Pieniny, a w XIX wieku w papierach szczyt przyjął nazwę Kronenberg. Dopiero później została ona spolszczona na Koronę. To czego nie można odebrać tej górze to jej nadzwyczajnej urodzie, która przyciąga ludzi do siebie jak magnes.
Kto lubi legendy? Z reguły są to opowieści, które są głoszone przez wieki w formie ustnej i mogły kiedyś leżeć na stole blisko prawdy. Jednak zazwyczaj daleko im do rzeczywistości. Ja lubię takie historie, które pobudzają wyobraźnię, więc posłuchaj tego. Legenda głosi…., że św. Kinga, kto z historii był kiedyś dobry powinien pamiętać, była żoną Bolesława Wstydliwego już jako kilkuletnie dziewczynka. No cóż takie były czasy. Legend jest cała masa, a większość z nich opisuje sposoby zaplanowanej ucieczki św. Kingi przez Tatarami, gdzie jako kryjówkę obrała sobie właśnie Pieniny i tamtejsze rejony. Pewnego dnia uciekając przez Tatarami, którzy napadli na nasz kraj w 1241 roku nasza bohaterka rzuciła w tym pośpiechu za siebie książęcą koronę, którą miała na głowie. Z tejże korony miały w ten sposób wyrosnąć szczyty masywu skalnego Trzech Koron, które stały się murem obronnym i powstrzymały atak mongołów, czyli ludów mongolskich wywodzących się z Europy Wschodniej oraz Północnej Azji.
Taka to była legenda, którą w dzisiejszej rzeczywistości możemy puścić między bajki.
I nagle wyszło takie o to światło i nastąpiła jasność… 🙂
TRASA: parking na ul. Trzech Koron (kaplica św. Rocha) – Toporzysko – Bańków Gronik – Polana Wyrobek – Przełęcz Szopka – Pod Trzema Koronami – Trzy Korony
Wszystkie dane dotyczą wyłącznie trasy z parkingu na Trzy Korony.
Podajemy Ci wyłącznie przybliżony czas dotarcia do celu. Początkowo plan był taki, że jedziemy i zdobywamy jeden punkt na mapie Pienin, który już dawno wisiał na liście. Po dłuższej analizie, a w zasadzie na totalnym spontanie wydłużyliśmy trasę o jeszcze jedno miejsce – Sokolicę.
Jak sam widzisz droga na najwyższy wierzchołek Pienin Środkowych nie wymaga zbyt wiele czasu oraz sił. Jest to spokojny trekking przeznaczony również dla rodzin z dziećmi. Radę dadzą nawet najmniejsze maluszki. Z tym, że warto zastanowić się czy przejście z Trzech Koron w kierunku Sokolicy trasą, którą opisujemy będzie dobrym rozwiązaniem, jeśli chcemy zabrać swoje pociechy.
Ale o tym opowiemy nieco niżej, więc ruszajmy dalej.
1:40 h
CZAS
3,9 km
DŁUGOŚĆ
577 m
PRZEWYŻSZENIE
982 m n.p.m.
TRZY KORONY
Magia Trzech Koron
Wtem nastąpiła jasność….
Myślę, że ten widok wynagradza wszystko. Kolejny raz okazuje się, że cierpliwość popłaca. Jeśli widzisz odrobinę nadziei to bądź cierpliwy. Ubierz się ciepło i czekaj, a będzie ci dane. Po dłuższym oczekiwaniu na metalowej wieży, a byliśmy tam co najmniej godzinę lub lepiej. W między czasie witaliśmy i odprowadzaliśmy wzrokiem kolejnych turystów, którzy po wyjściu na szczyt rozkładali ręce i szybko znikali pędząc dalej.
Dobrze, że zabraliśmy ze sobą czapki zimowe, chusty i zimowe rękawiczki. Przydały się jak nigdy, bo mimo, że potem zrobiło się już całkiem przyjemnie to o tej porze i przy tej pogodzie piździało przeokropnie! Litrowy termos z ciepłą herbatą był dla nas zbawieniem, ale skończył się w błyskawicznym tempie.
Tatry i Pieniny w duecie pokazały swoją moc.
To zdjęcie wykonałem z platformy widokowej, ale wiele osób, które nie były jeszcze w tym miejscu pytały o to jakim dronem je zrobiłem? 🙂 Po za tym, jeśli jesteśmy już przy temacie dronów to nie posiadam jeszcze takiego sprzętu. Co ważne we wszystkich parkach narodowych obowiązuje bezwzględny zakaz lotów dronami. To wszystko w trosce o naturę, zwierzęta i ludzi.
Warto tu wspomnieć, że rzeka Dunajec oddziela od siebie i stanowi niejako granicę dwóch państw: Polski i Słowacji. Po jednej jego części (na zdjęciu po lewej stronie rzeki) mamy obszar Słowacji, a po drugiej znajduje się obszar naszego kraju.
Červený Kláštor (Czerwony Klasztor) – jest to nazwa klasztoru i całej miejscowości, która położona jest w powiecie Kieżmark na Słowacji. Rzeka Dunajec oddziela tą miejscowość z naszą polską wsią – Sromowce Niżne. Ciekawostką może być fakt, że klasztor ten został wybudowany przez węgierkiego magnata w ramach kary, która została na niego nałożona. Zakładała ona wybudowanie 6 klasztorów oraz odprawienie w jego imieniu 4 000 mszy.
Jest on bardzo dobrze widoczny ze szczytu Trzech Koron.
Pora na kolejny szczyt!
Ciężko nam było schodzić z Trzech Koron, bo jak widzicie warto było przemarznąć i odczekać swoje, żeby pojawiła się spektakularna panorama i widoki niczym z czasopisma Góry lub Magazyn na Szczycie. Myślę, że foty, które udało się wykonać mimo sporych tłumów, które pojawiły się tam około godziny po naszym wejściu odzwierciedlają w dużym stopniu to co można było zobaczyć, poczuć w danej chwili.
Z Trzech Koron na ruiny zamku o którym wspomniałem na początku relacji mamy bardzo blisko. Stąd też warto wybrać ten wariant, żeby zobaczyć coś nowego. Droga przebiega w większości w dół, więc zwolennicy schodzenia będą zadowoleni, gorzej z tymi, którzy wolą wchodzić. Ja, osobiście należę do pierwszej grupy.
Po zejściu i odbębnieniu kompletnych ruin zmierzając dalej docieramy do ścieżki, którą już wcześniej podążaliśmy na szczyt góry, wracamy się szlakiem, aż dojdziemy do widocznego rozwidlenia dróg.
Jest na tym odcinku krótki odcinek, gdzie trzeba użyć rąk i jest ono wyposażone w łańcuchy oraz barierki dla bezpieczeństwa. A to dlatego, że są to krótkie, bardziej strome odcinki, ale poza tym chodzimy po kamieniach, które po większych opadach deszczu, mgły i wilgoci mogą być śliskie.
Wszystkie dane poniżej dotyczą dojścia z Trzech Koron na Sokolicę i powrót na parking do samochodu.
Zrobimy sobie krótkie podsumowanie na samym końcu wpisu, gdzie podamy dokładne liczby z całej wędrówki.
3:20 h
CZAS
9,7 km
DŁUGOŚĆ
478 m
PRZEWYŻSZENIE
747 m n.p.m.
SOKOLICA