Dolina Chochołowska: lekka, przyjemna dla początkujących i mało wymagających turystów
Podczas naszego tygodniowego lipcowego pobytu w Zakopanem mieliśmy opracowany plan, którego skrupulatnie staraliśmy się trzymać. Tym razem nie było lekko, ponieważ wyjątkowo i po raz pierwszy w życiu przyjechaliśmy w trójkę. Przywieźliśmy pasażera na gapę! Wyjątkowo musieliśmy iść na duży kompromis, jeśli chodzi o piesze wędrówki. Po za moim kilkugodzinnym wypadzie na Kasprowy Wierch Jak wejść na Kasprowy Wierch pieszo, latem w pojedynkę? , raczej staraliśmy się oszczędzać i nie zapuszczać w wymagające i długie trasy.
I tak na odstrzał poszła – Dolina Chochołowska (najdłuższa i największa dolina w Tatrach). Wybór nie był trudny. Szukaliśmy trasy, która będzie blisko, a czas przejścia w jedną stronę zamknie się w ciągu 2 godzin. Po za tym teren musiał być płaski, bez wzniesień, czyli stricte skierowany dla kobiet w ciąży dla których wzmożony wysiłek nie jest wskazany. Chochołowska idealnie się wpasowała w nasze kryteria i tam poniosły nas nasze niespokojne nogi. Dolina niby najdłuższa, ale prawie połowa trasy przebiega drogą asfaltową, a druga część biegnąca w wzdłuż potoku jest szosowa i gdzie nie gdzie kamienista.
To o czym nie wiedzieliśmy, a miło zaskoczyło nas przy wejściu do Doliny – kolejka turystyczna „Rakoń” (niestety nie zrobiliśmy zdjęć – chyba, dlatego, że za nim kolejka przyjechała trzeba było przepychać się i walczyć o miejsca, aby załapać się na kolejny kurs). Ja pitole… praktycznie gdybym podniósł nogi to ten tłum zdziczałych ludzi wniósłby mnie do środka, bez żadnego wysiłku.
Zwykła „ciuchcia”, ale to spore ułatwienie dla ciężarnych kobiet, które chcą być blisko natury, ale muszą szczególnie uważać na to jaki wysiłek fundują swojemu organizmowi, a tym samym dziecku, które noszą pod sercem. Dla dzieci jest to rewelacyjna atrakcja, a im do szczęście wiele nie potrzeba. Wystarczy traktor, przypięte dwa wagoniki i już jest wesoło. Po za tym będzie co opowiadać kolegom w szkole. Koszt przejazdu w jedną stronę to 5 zł, więc to żaden wydatek. Jak na Zakopane to nawet całkiem tanio 😉
Dolina Chochołowska 3 lata później – zobacz co się zmieniło [znajdź szczegóły]? – szlak opisaliśmy bardziej szczegółowo i podaliśmy możliwe warianty wejścia na poszczególne szczyty w okolicy schroniska.
Góry bez drzew, a drzewa bez gór – jak myślisz jakby to wtedy wyglądało?
Ania po kilku dniach spacerowania po Krupówkach i okolicy czekając na Chochołowską była prze-szczęśliwa, że mogła wyjść na szlak i poczuć góry będąc w ich otoczeniu, a nie tylko spoglądając na nie zza szyby.. Ani przez chwilę nie rozstawała się ze swoim towarzyszem – Canonem. Chociaż pogoda nie dopisywała tak jak byśmy chcieli, to mimo wszystko udało się ująć kilka ciekawych zdjęć. Niebo w większości było zachmurzone, momentami zapowiadało się, że lunie deszczem, ale nic z tych rzeczy w tym dniu nie miało miejsca. W niektórych momentach słoneczko rozświetlało nam drogę i umilało pobyt na świeżym powietrzu.
Droga jest szeroka, więc nie ma problemu, aby mijać się z podróżującymi, którzy zmierzają w tym samym kierunku lub wracają już z powrotem. To co zauważyliśmy to wzmożona ilość rowerzystów, a w szczególności są to rodziny z dziećmi. Trzeba przyznać, że warunki są tam idealne do tego rodzaju wycieczek (przy parkingach na Siwej są wypożyczalnie rowerów). W wielu przypadkach nasi znajomi twierdzą, że w góry z małymi dziećmi to jedynie do Aquaparku lub co najwyżej wycieczka na Gubałówkę… Polana Chochołowska zszokowała nas ilością tatusiów spacerujących z nosidełkami turystycznymi na plecach lub nieco większymi dziećmi, które już powolutku stawiają swoje pierwsze kroki 😉 Była ich cała masa, więc nikt mi nie wmówi, że jest to niemożliwe! Już wiemy gdzie będziemy częstymi gośćmi, gdy urodzi się nasz mały bobas. Myślę, że wózki z nieco większymi kółkami też dadzą sobie radę.
Zobaczysz jak będziesz miał swoje dzieci. Dobra, dobra.
Z Siwej Polany do Huciska
W dużym skrócie jak dojechać. Masz w zasadzie tylko dwie możliwości.
Pierwsza: w centrum wskakujesz do busa i docierasz do Siwej Polany (w sezonie kursy co kilka minut – najlepszy środek transportu, bo bardzo często w tym czasie parkingi pękają w szwach!) i stamtąd ruszasz albo na nogach i wtedy masz przed sobą 7,5 km do samej Polany Chochołowskiej albo wsiadasz do „ciopągu” i skracasz sobie tą trasę o jakieś 3,5 km. Jeśli nie czujesz się na siłach, jesteś z małymi dziećmi, które mają wstręt do długich spacerów, a Ty chcesz mieć święty spokój lub po prostu masz już swój wiek to zrób to bez skrupułów. Wykorzystaj wszystkie konie mechaniczne znajdujące się pod maską tego zmechanizowanego traktorka!
Druga: jedziesz samochodem, parkujesz na parkingu usytuowanym przy Siwej, płacisz jakieś 10 zł za cały dzień, jeśli znajdziesz miejsce (im wcześniej tym lepiej). Nie zwracasz uwagi na ludzi czekających na kolejkę, rozgrzewasz stopy do czerwoności i maszerujesz nie oglądając się za siebie. Możesz także wypożyczyć rowerki i przejechać całą trasę na dwóch kółkach. Czemu nie 😉
Od czasu do czasu, nieśmiało, ale jednak zaglądało na nas słoneczko zza chmur 😉
Już praktycznie rzut beretem do celu, aż szkoda, że to nie wiosna i na Polanie nie ma krokusów.
Stare, zabytkowe chaty pasterskie. Bez nich wszystkie polany straciłyby na wartości 😉
..nawet nie chcę myśleć co siedzi w tej kobiecej główce!
Bez krokusów, ale też uroczo.
Polana Chochołowska w całej okrasie!
Dotarliśmy na miejsce. Spacer w trójkę, niby razem, ale jednak osobno – bynajmniej TATUŚ cały czas gdzieś tam z boku. 😉 Najłatwiejsze trasy są z reguły najmocniej oblegane. Chociaż pogoda nie była aż tak dobra to mimo to turystów była cała chmara (chociaż na wiosnę Polana Chochołowska bije wszelkie rekordy!). Fotografowanie jest wtedy męczące i utrudnione, bo ciężko wykonać kadr na którym nie będzie nikogo. Musimy przyznać, że to była nasza pierwsza wizyta w tych okolicach, ale na pewno nie ostatnia (oj Dudy, Dudy – wstyd!).
Fajne? 😉
Widok z okna schroniska górskiego PTTK na Polanie Chochołowskiej im. Jana Pawła II.
I weź tu usiądź na ławce 😉
Polana Chochołowska. Licząc z poziomu schroniska jesteśmy na wysokości 1148 m n.p.m. Możemy z dużym spokojem powiedzieć, że zaspokoiliśmy swoje pragnienia o wspólnej wędrówce. Naśladując innych turystów rozłożyliśmy nasze kurtki na trawie, które mieliśmy w razie „w”, gdyby deszcz chciał nam rzucić wyzwanie (na szczęście tak się nie stało). Posłużyły nam one jako karimaty do intensywnego odpoczynku przed drogą powrotną.
Było tak przyjemnie, że nie chciało nam się wracać. W między czasie obserwowaliśmy rodziny z dziećmi i wyobrażaliśmy sobie, że my też za kilka miesięcy będziemy w ten sam sposób zarażać nasze maleństwo pasją do gór!!
Już za kilka miesięcy do naszego skromnego TEAM-u dołączy nowy, całkiem niedoświadczony, bezbronny, młody podróżnik. Czujemy, że od tego momentu nasze podróże, nigdy już nie będą takie same! Po prostu nabiorą nowego wymiaru. Do następnego!