Dlaczego praca, której nie lubisz jest dobra?

Autor: TOBIASZ

Jak szukać plusów w swojej pracy?

Był 2011 rok.  Po ukończeniu szkoły, czekając kilka miesięcy, podjąłem swoją pierwszą legalną pracę na umowę. Mogę śmiało powiedzieć, że w tym czasie zaczęło się dla mnie prawdziwe życie. Nie miałem jeszcze swojej rodziny (chociaż niektórzy koledzy jeździli już z wózkami po osiedlu). Mieszkałem u rodziców. Zacząłem po raz pierwszy zarabiać na siebie poważne pieniądze. WTF, jak to brzmi. Zbyt poważnie. Ale to jest jedna z tych rzeczy, o których większość ludzi marzy tuż po zakończeniu edukacji szkolnej. Długo na to czekamy, mamy plany, a rzeczywistość bardzo szybko weryfikuje marzenia sprowadzając nas na ziemię.

Pracę zacząłem w kopalni KWK Pniówek jako pomocnik dołowy. Nie mylić z pomocnikiem domowym! Od samego początku traktowałem ją jako coś tymczasowego. W porównaniu z moimi kolegami nie uważałem jej jako jedynej, w której spędzę kolejne 25 lat życia odchodząc na upragnioną emeryturę. To miał być mój punkt zaczepienia. Już wtedy miałem jasno zdefiniowane marzenia co do mojej przyszłości!

Popracuję kilka lat, odejdę i będę robił to, co chcę robić, a nie to, co muszę. Początki były bardzo stresujące. Praca na dole nie jest normalnym zajęciem – teraz to wiem. Musisz mi wierzyć na słowo, jeśli nie to zapraszam – sprawdź na własnej skórze 😉 Środowisko jest specyficzne i ciężkie. Po pewnym czasie każde wyjście do pracy  stało się traumatycznym przeżyciem.  Zanim zacząłem akceptować to, gdzie pracuję i chodzić tam z dużo większym spokojem – bez obaw o to, co mnie czeka – minęło około 3 lata. Przez cały ten czas, każdego dnia, zadawałem sobie to samo pytanie – czy muszę tam iść?! DLACZEGO JA? Kryptoreklama? Nie, POLSAT nie płaci mi za umieszczenia nazwy ich najpopularniejszego programu w tym wpisie. Chociaż mogliby rzucić jakimś groszem. Przecież bym się nie obraził!

Ok, wróć!

Byłem zły na świat. Na pracę, którą wykonywałem, a która budziła we mnie lęk i przerażenie.

Minęło już ponad 6 lat. Pamiętam jakby to wczoraj był mój pierwszy dzień w pracy. Czas ten przeleciał nieubłaganie.

Doszedłem do pewnych wniosków, którymi chcę się z Tobą podzielić. Zmieniłem diametralnie swoją postawę. Próbowałem znaleźć plusy swojej pracy i – chociaż jest niewdzięczna – udało się! : ) Może moje przemyślenia pozwolą Ci spojrzeć na swoją pracę z całkiem innej perspektywy niż do tej pory.

 

POWÓD 1: ODPORNOŚĆ NA STRES

To, za co dziękuję, to umiejętność podejmowania coraz trudniejszych działań! Pracując w kopalni zdałem sobie sprawę, że to co spotyka mnie poza nią jest niczym w porównaniu z tym, czego doświadczam zjeżdżając na dół. To zwiększyło moją pewność siebie. Przez kilka lat mojej pracy zawodowej doświadczyłem tyle stresu, że teraz nic nie jest w stanie mnie złamać, ponieważ granica mojej odporności mocno przesunęła się w górę!

Pamiętam czasy, kiedy zwykła klasówka w podstawówce wywoływała u mnie ogromny stres. Myślę, że wiesz o czym mówię. Może nie Ty, ale znasz takie osoby, które równie mocno przeżywały każdy sprawdzian, dyktando, egzamin, czy to w szkole podstawowej, czy średniej. Przygotowywałem się do nich, jakby ich wynik decydował o mojej dalszej karierze życiowej. Martwiłem się, co koledzy pomyślą, jeśli to ja jako jedyny z klasy dostanę tę gorszą ocenę.

Z wielu okazji w życiu zrezygnowałem, ponieważ mój dystres (reakcja organizmu na zagrożenie) skutecznie mnie blokował.

Zamykałem się na okazje. Rezygnowałem z wielu spotkań, szkoleń, kursów. Wolałem ciepło mojej domowej kanapy, TV i bezpieczną rutynę od możliwości rozwijania się. Kto wie, może teraz byłbym w całkiem innym miejscu niż jestem. Niemniej jednak teraz nie ma to dla mnie większego znaczenia, ponieważ z tych błędów wyciągnąłem odpowiednie wnioski, które teraz procentują. Czy żałuję tych zmarnowanych okazji? NIE! Staram się nie rozpamiętywać złych momentów. Zwracam szczególną uwagę na pozytywne aspekty mojego życia, tym samym karmiąc mój umysł wyłącznie tym, co dobre. Negatywne sytuacje z przeszłości usuwam z pamięci wyciągając z nich odpowiednie wnioski. Wytwarzam w ten sposób pozytywny nawyk, który zamiast ciągnąć mnie w dół pnie ku górze.

W życiu osobistym także doświadczamy sytuacji w których musimy wykazać się wyjątkowym spokojem. Stres pojawia się zawsze tam, gdzie mamy do czynienia z czymś nowym, czego do tej pory nie robiliśmy. Wyjście ze strefy komfortu w większości przypadków wywołuje u nas niepokój. Bo tak naprawdę nie wiemy co nas czeka. To naturalne u każdego człowieka. I nie myśl sobie, że osoby z okładek Forbesa, z listy 100 najbogatszych Polaków, które w Twoich oczach osiągnęły niebagatelny sukces, lub jak kto woli „udało im się” nie doświadczają na co dzień sytuacji stresogennych. Jesteś w błędzie. Oni – podobnie jak Ty – zmagają się z tym problemem. Jedyne co ich wyróżnia to to, że oni potrafią go zaakceptować, wiedzą, że to normalna kolej rzeczy. Oni dają sobie prawo do pomyłki i nie idealizują. Albo nauczysz sobie z nim radzić wykorzystując różne techniki mentalne, relaksacyjne, albo pozwolisz, żeby stres przejął całkowitą kontrolę nad Tobą.

Dla jednych stres będzie pozytywnie mobilizujący do działania, ale u większości wywoła blokadę nie do przejścia. Cała ta gra rozgrywa się w naszej głowie. Im szybciej to zrozumiesz i zaakceptujesz, tym lepiej.

 

POWÓD 2: STABILNE ŹRÓDŁO DOCHODU

Jeśli nie lubisz swojej pracy, ale dobrze zarabiasz to jesteś o krok przed tymi osobami, które też jej nie akceptują, ale ich dochód pokrywa wyłącznie comiesięczne zobowiązania. Żyjąc od wypłaty do wypłaty – nie mając nadwyżek finansowych – jest ciężej, aby cokolwiek zmienić. Niestety, większość społeczeństwa preferuje ten model i to nie dlatego, że dochody są zbyt niskie.

W zasadzie nasze nawyki wyniesione z domu predysponują nas ku temu, aby wszystkie pieniądze jakie mamy na bieżąco wydawać. Konsumpcja wzrasta wprost proporcjonalnie do naszych zarobków. Im więcej zarabiamy, tym więcej wydajemy. Jeśli nie zastąpimy naszych starych nawyków nowymi będziemy regularnie czyścić nasze konto bankowe, ponieważ nikt nie wyrobił w nas nawyku oszczędzania. To niby oczywista rzecz, ale dla wielu nieosiągalna – mimo szczerych intencji.

Zapominamy odkładać, bo przecież za „bajtla” w domu rodzice nie oszczędzali, więc powielamy ten schemat w naszym dorosłym życiu. To co mieli zawsze wydawali. To tak zwany współczesny konsumpcjonizm. Będąc w sklepie ulegamy pokusom, marketingowym sztuczkom, emocjom. Zaspokajamy nasze wewnętrzne dziecko. Wydaje nam się, że jesteśmy bezradni wobec tej sytuacji i że tak powinno być. No nie do końca. Można, a ja chcę Ci udowodnić i pokazać, że trzeba budować portfel oszczędności, bo Ci, którzy tego nie robią, zazwyczaj popadają w tarapaty finansowe.

Dobry dochód to taki, który pokrywa nasze opłaty związane z życiem i jeszcze nam coś zostaje. W ten sposób jesteśmy w stanie budować oszczędności, które albo wykorzystamy inwestując, czyli pomnażając kapitał, albo wydamy lekką ręką na konsumpcję i dobra materialne. Dodam tylko tyle, że one poprawiają nam nastrój tylko na chwilę.

Dla mnie stabilny i duży dochód (powyżej średniej krajowej) daje wiele możliwości. Nie tylko na lepsze i spokojniejsze życie, ale przede wszystkim na dążenie do niezależności.

Kto z Was nie marzył chociaż raz w życiu o tym, aby odejść z etatu i zacząć życie na własnych zasadach?

Myślę, że nie ma chyba ani jednej osoby, która chociaż jeden raz nie marzyła o tym, jakby nasze życie wyglądało, gdybyśmy nie pracowali na etacie, a byli niezależni finansowo i czasowo. WOW! Ja to często planuję i do tego dążę. Aż mam ciarki, gdy o tym pomyślę.

Dobrze, myślenie myśleniem, ale gdzie tu działanie? Po pierwsze, swoje nadwyżki finansowe zacznij odkładać. Regularnie, co miesiąc. Michał Szafrański w książce „Finansowy Ninja” mówi o tym, żeby na początku – zanim zaczniesz inwestować – zbudować poduszkę finansową. Niech to będzie kwota, która pozwoli Ci przeżyć bezpiecznie przez okres 6 do 12 miesięcy bez pracy. To zwiększy Twoje poczucie bezpieczeństwa. To tak zwane pieniądze na czarną godzinę. Dobrze jest też mieć oszczędności na nieplanowane wydatki np. zakup nowej pralki, lodówki lub innych sprzętów, które mają prawo się zepsuć.

Dopiero później możesz zacząć inwestować pieniądze tak, żeby mogły na Ciebie pracować. W dzisiejszych czasach jest multum możliwości z których możesz skorzystać. Odradzam lokowanie funduszy na tradycyjnych i powszechnie znanych lokatach bankowych. Znam inwestycje, które dają znacznie większe profity.

Ale nie o tym dzisiaj…

 

POWÓD 3: MOTYWACJA DO DZIAŁANIA – ZMIANY

Im gorsza praca, warunki, atmosfera tym większa motywacja do tego, aby cokolwiek w życiu zmienić. TAK, czy NIE??

Gdy wyjeżdżam z dołu „ujebany” jak kret, przepocony jak świnia, zmarnowany, sponiewierany, wracam do domu na kolanach, to wiesz co wtedy czuję? Siłę i energię do tego, aby odmienić swój los! No może nie dosłownie. Nie od razu. Natomiast nikt mnie dodatkowo nie musi przekonywać, że moja praca jest do dupy i najwyższy czas podjąć działanie, które pozwoli mi z niej odejść.

Bądźmy szczerzy, nie zawsze jest kolorowo. Są momenty zwątpienia, bezsilności. Czasem,  gdy mam gorszy dzień, przychodzę z pracy, kładę się na łóżku i nie mam ochoty nic robić. Mam jednak świadomość, że życie to swego rodzaju sinusoida (Jakub B. Bączek – zapożyczam Twoją ideę:) ), gdzie raz jesteśmy na górze (na tak zwanej fali – jesteśmy szczęśliwi, wszystko nam wychodzi), a raz na dole, gdzie czujemy smutek, złość. Jest nam po prostu źle. I wiesz co? Od tej zasady nie ma żadnego wyjątku na świecie.

Gdy mi się nie chce w głowie zawsze pojawia się jedna i ta sama myśl:

– Tobiasz, pora zmienić swoje życie!

Zrób coś dziś, co zbliży Cię ku Twoim marzeniom! 

Chcę robić coś, co sprawia mi większą frajdę. Coś, co budzi we mnie pozytywne emocje. Coś, co daje mi wolność i możliwość wyboru. Coś czego nie robię, bo muszę, ale robię bo chcę!!!!

Mam bardzo silne argumenty.  Budzę się z nimi i zasypiam. Nie dają mi spokoju. Siedzą w mojej głowie. A Ty? Jeśli masz podobnie, to jesteś na dobrej drodze do zmiany na lepsze.

Dzięki temu wyjście z przysłowiowej strefy komfortu jest dużo łatwiejsze, bo mamy określony, jasny cel. Niewygodna sytuacja zmusza nas do podjęcia działania. Mamy dwa wyjścia, albo ją akceptujemy i żyjemy, bo większość osób tak robi, albo bierzemy odpowiedzialność za nasze życie i dokonujemy odpowiednich kroków, aby je odmienić.

W pierwszej sytuacji poddajemy się bez walki, a przecież nie mamy nic do stracenia. W drugiej nie godzimy się na to co mamy i chcemy lepszego życia zarówno dla nas, jak i całej rodziny.

Wybór zawsze należy do Ciebie!!! 

Wpisz zapytanie. Wciśnij Enter aby wyszukać.