Nosal to góra na dobry początek. Nosal nie jest wybitnie wysokim szczytem. Można go uznać jako niemowlę wśród innych kolosów Tatr Wysokich. W momencie, gdy nie masz zbyt wiele czasu na kilkugodzinny hike to Nosal ma wszystko to czego potrzebujesz! Tu będzie błyskawicznie, bez jakichkolwiek trudności z odrobiną przewyższenia. Ale to tak na rozruszanie mięśni. Każdy początkujący górołaz okiełzna ten reglowy wierzchołek w Tatrach Zachodnich. Lecimy, więc z treściwą i rzetelną relacją.
Nosal był w mojej głowie od dawna, ale zawsze było coś bardziej ambitniejszego. A to nie było czasu. Albo po prostu nie było chęci. Taki mały grzbiet na mapie Tatr, który swoją wyniosłością nigdy nie budził mojego zapędu. Takie nieskromne 1206 metrów. No, przecież wiele z dolin w Polskich Tatrach ma zbliżoną wysokość, więc po co będę tam szedł?! Zostawię to sobie na sam koniec.
Zostawię to sobie jak już większość 2-tysięczników będę miał zaliczone – pomyślałem.
Cofam te słowa. Ależ byłem w błędzie myśląc, że Nosal to niczym wyróżniający się masyw górski, który ani nie imponuje swoją wysokością, ani nie stanowi żadnych technicznych trudności. Co oznacza, że może tam dojść każdy chociaż odrobine zmotywowany ceper. Oba fakty nie podlegają dyskusji, tak rzeczywiście jest, jeśli po raz pierwszy nie staniesz na Nosalu to możesz tak sądzić.
Ten charakterystyczny wierzchołek przypominający z daleka kształtem nos widoczny już w drodze na Kuźnice pozostawi w Twojej pamięci wspaniały widok z panoramą 360°. Co tu dużo mówić ten widok zwala z nóg! My trafiliśmy tam jeszcze przy dobrej pogodzie co jeszcze bardziej spotęgowało to co tam zobaczyliśmy.
Tu mamy widoczne drugie rozwidlenie szlaków na Przełęczy Nosal. Na nasz szczyt trzeba skręcić w lewo, a w prawo można wejść na żółty szlak prowadzący na Dolinę Olczyską. Pierwsze rozwidlenie jest prawie na samym początku. Skręcając w prawo możesz wejść na trasą przez Boczań znajdującą się nad Doliną Jaworzynki prowadzącą w kierunku Hali Gąsienicowej. My jednak idziemy prosto kierując się dalej na reglowy grzbiet górski, który zbudowany jest z wyłącznie skał osadowych – wapieni i dolomitów, a co ciekawe jest prawie w całości porośnięty drzewami.
Co sprawia, że cała wędrówka nawet latem podczas upałów daje dużo satysfakcji, radości i nie jest naszą zmorą.
Jak wygląda szlak na Nosal?
To był nasz debiut na Nosalu. Wzięliśmy go sobie na pierwszy strzał! To był nasz pierwszy dzień wakacji w Zakopanem. Prognozy nie były zbyt łaskawe i tym razem wyjechaliśmy ze Śląska dużo później niż zazwyczaj. Nie spiesząc się, ale tym samym omijając Zakopiankę, która mimo, że był to prawie środek tygodnia to i tak w wysokim sezonie mogła splatać nam psikusa! Z reguły prawie każdy wyjazd na Podhale zaczynamy bardzo wcześnie rano, ale tym razem odpuściliśmy, bo do południa miał padać deszcz.
Docieramy jednak w miarę szybko i zmieniamy plany, nie wiedząc zupełnie co czeka nas w kolejnych dniach naszego pobytu. W Tatrach trzeba korzystać z pogody, gdy tylko się pojawi, bo potem może być różnie. Pogoda jest w stanie zmienić się w dosłownie jednej chwili, a prognozy podczas 7 dni w Zakopanem miały sprawdzalność na poziomie 20-30%! Mieliśmy coraz większe nadzieje, że zdobycie chociaż małego szczytu podczas pierwszego dnia uda się dopiąć z sukcesem.
Są dwa sposoby, żeby na Nosal wejść w najprostszą i najszybszą trasą.
Jedną z możliwości jest po prostu start z Kuźnic, spod kolejki PKL Kasprowy Wierch, gdzie zawsze jest spory ruch. Z tego względu, że to tu mają początek różne warianty szlaków prowadzące do najpopularniejszych miejsc w Tatrach. Tuż po Morskim Oku! 🙂 Jest też druga opcja w połowie drogi na Kuźnice patrząc od ronda Jana Pawła II (ul. Przewodników Tatrzańskich), ale można tam też dojść spod Kuźnic przechodząc mostkiem nad rwącym strumykiem odbijamy w lewo przy budce TPN-u, gdzie sprzedają bilety. Dalej zamiast iść w prawo, lekko pod górkę skręcamy dalej w lewo i idziemy cały czas prosto, aż do odpowiednio oznaczonej tabliczki.
Zresztą naszą trasę zaznaczyłem na mapie.
Mała zagwozdka i pytanie „czy widzisz na tym zdjęciu jakiegoś człowieka”?
Ze szczytu na pierwszy plan rzuca się widok na nasz punkt startowy, czyli Kuźnice oraz Dolinę Bystrej. Widoczna jest cała infrastruktura zlokalizowana w tym miejscu. Znajduje się tam zarówno popularna i znana każdemu kolejka PKL na Kasprowy Wierch. To tu pewnie nie jedna osoba przeżyła swój pierwszy raz 🙂 Po odstaniu w długiej kolejce można wjechać na szczyt Kasprowego Wierchu i w prosty sposób, bez żadnego wysiłku cieszyć się wspaniałymi widokami. Dla dzieci to też ciekawa alternatywa, bo wyjazd kolejką na taką wysokość budzi spore zainteresowanie. I po prostu warto, ale polecam to zrobić na zachód słońca. W kolejce ludzi brak, a na szczycie robi się wtedy już na prawdę bardzo kameralnie (szczególnie w sezonie).
Ten największy widoczny budynek na zdjęciu to Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego. To tam siedzą wszystkie tęgie głowy, które czuwają nad tym, żeby w Tatrach było gdzie chodzić, żeby było bezpiecznie. To w ich rękach leży cała infrastruktura parku. Czapki z głów!
Do tego dochodzą inne obiekty takie jak restauracje, kawiarnia, bar mleczny, sklepy, punkt informacyjny TOPR oraz plac parkingowy, gdzie stoją busy regularnie kursujące tam i z powrotem. Przewożą wracających ze szlaków, wymęczonych turystów w dowolne miejsce Zakopanego za jedyne 4-6 zł.
Nosal – panorama i widoki
Początkujący
POZIOM
50 minut
CZAS
1,6 km
DŁUGOŚĆ
1206 m n.p.m.
WYSOKOŚĆ
Bez wątpienia Nosal jest jednym z najpiękniejszych szczytów reglowych w Tatrach. Nie jest zbyt wyniosły, ale to co oferuje z samego wierzchołka sprawia, że krew w żyłach płynie dużo szybciej! Poziom endorfin potrafi wzrosnąć o 200%! Ja zakochałem się w Nosalu od pierwsze wejrzenia. Żałuję, że tak długo zwlekałem by wejść na ten szczyt.
Panorama z tego miejsca jest bardzo rozległa. Nie sposób nie wspomnieć o każdym z nich.
Bardzo długo zastanawiałem się co to za szlak. Myląca dla mnie była bliska perspektywa widocznych na tej panoramie wierzchołków Tatr Wysokich, które za chwilę postaram się opisać. Jak się okazuje jest to szlak prowadzący przez Boczań. Zbocza i grzbiet znajdujące się pomiędzy Doliną Olczyską, a Doliną Jaworzynki określane są jako Skupniowy Upłaz, a koniec tego szlaku od strony gór to nic innego jak Przełęcz między Kopami.
Przejdźmy jednak do zobrazowania szczytów widocznych na tym zdjęciu. Od lewej najwyższy punkt to Kozi Wierch, następnie idąc w prawo mamy Kozie Czuby, następnie jest Zamarła Turnia. Później jest już tylko Mały Kozi Wierch, Kościelec (spiczasty kształt – po tym najprościej go poznać!) oraz najbardziej wysunięty od prawej strony kawałek Zawratowej Turni.
Osobiście to jedno z najpiękniejszych zdjęć z tego wypadu. Patrząc na to zdjęcie widoczny jest obraz pięknych kolosów należący do Tatr Wysokich, a w tle wracający z całodniowych górskich wyryp turyści, a także Ci, którzy dopiero co zmierzają do góry.
Niczym mróweczki na ziemnym kopcu pałaszujący ukradkiem.
Czy wiesz, że jest aż 11 tysięcy gatunków paproci? Że to jedna z najstarszych grup roślin na tej kuli ziemskiej? 😉
Z przytupem, hej!
Z przedstawionych w opisie 50 minut (jedna strona!) na Nosal zrobiło się jakieś 70 minut przy mniejszych lub większych postojach na piciu, ciasteczko, żelkę albo jakieś dobre zdjęcie, których efektem jest ta foto-relacja.
Wycieczka z dzieckiem to zawsze eksperyment, wtedy czas jest sprawą drugorzędną.
Nie spieszyliśmy się, bo ten pierwszy dzień naszych wakacyjnych wojaży rozpoczęliśmy z dużym przytupem. A przecież od samego rana nic na to nie wskazywało. Przyjechaliśmy tu bez żadnych oczekiwań. Niczym nie planowana wycieczka dała nam momenty i chwile, które się nie zapomina. W szczególności wyjątkową chwilą i miłym widokiem cieszyły się Kuźnice. Świecące pustkami. Co nie zdarza się zbyt często. No i powiem Ci, że to na długo pozostanie w mojej pamięci. Darzę to miejsce niesamowitą sympatią. To takie miejsce, gdzie wszystko miało swój początek. Pierwszy prawdziwy trekking. Pierwszy wyjazd kolejką na sesję plenerową kilka dni po naszym ślubie. Ah. Wspomnienia tu zawsze odżywają.
Końcówka dnia obdarzyła nas przepięknym słońcem za co byliśmy niezwykle wdzięczni! Tymczasem uciekamy w dół, w kierunku ronda łapiąc już chyba ostatniego busa.
Podsumowując to był bardzo dobry trip.
Oby takich spontanicznych decyzji w naszym życiu było jak najwięcej!