Mroczne oblicze Korony Beskidu Śląskiego!

Autor: TOBIASZ

Skrzyczne, Małe Skrzyczne, Kopa Skrzyczeńska, Malinowska Skała, Malinów, a początek miał miejsce na Przełęczy Salmopolskiej. Przez niektórych kojarzona z Białym Krzyżem. Wszystko leży na pograniczu Wisły i Szczyrku. 

Przyszła pora na zdobycie najwyższego szczytu Korony Beskidu Śląskiego, która niezłomnie nosi żółtą koszulkę lidera, a tuż po piętach depczę jej odkryta i opisana już przez nas Barania Góra. Nie wiele, bo tylko 37 metrów dzieli ich by zrównać się wysokością. W tej kwestii niestety już nie wiele się zmieni. Ale bez wątpienia zarówno lider jak i wicelider tej klasyfikacji zasługują na pochwałę. 

Jak wejść na Skrzyczne od Strony Białego Krzyża?

Tym samym zaliczamy po drodze 4 mniejsze szczyty, które także wliczają się do KBŚ (Korona Beskidu Śląskiego).

Po dłuższej przerwie idziemy w góry we dwoje. Brakowało mi tego. Jeśli śledzisz nasz blog i social media z uwagą to wiesz czym było to spowodowane. Samotność w górach jest potrzebna, ale największą satysfakcję i radość sprawia wędrowanie z drugą połówką z którą już od kilku lat sukcesywnie dzielimy wspólną pasję.

Za nim padł sam pomysł zastanawialiśmy się jak wejść na Skrzyczne? Od której strony, żeby nie było monotonie i nudno. To na czym najbardziej nam zależało to bez wątpienia widoki. To przede wszystkim dla nich mamy siłę zwlekać się rano z łóżka, gdy na dworze jest jeszcze ciemno, ponuro i zimno.

Nasz plan zakładał pobudkę o 4.00 rano, przyjazd pod Biały Krzyż o godzinie 5.00, ale jak zawsze wszystko zweryfikowało życie, a konkretnie mówiąc nasza wspaniała córeczka, która tej nocy nie dała nam pospać. Mieliśmy godzinne opóźnienie. Na samym początku podsuwamy liczby, które świadomie pobudzą Twoją wyobraźnię, a Ty sam będziesz w stanie lepiej się przygotować do wyprawy. Szlak, który wybraliśmy według wyliczeń  (https://mapa-turystyczna.pl) przewiduje 2,50 godziny drogi w jedną stronę, 7,9 km długości oraz 479 m podejść, 155 m zejść.

Biały Krzyż. 

Jak to jest z tą pogodą w górach?

Zaczęło się zupełnie niewinnie. Meteorolodzy i wielcy uczeni, no tak zwane pogodynki obiecywali, że pogoda w tym dniu nie będzie kapryśna. Co więcej wszędzie głoszono, że w Beskidach będzie „przeważnie słonecznie”. Oczywiście bez opadów, niewielkie chmurki były, ale z bardzo dużą przewagą słońca. I rzeczywiście wyjeżdżając z domu aż do Przełęczy Salmopolskiej pogoda była wzorowa. Zero chmur, piękny wschód słońca, niebieskie niebo, temperatura też przyzwoita. No, ale wiadomo jak to w górach, nigdy nic nie wiadomo… Czyli nawet jeśli prognozy jasno wskazują, że będziemy mieli idealne okno pogodowe przygotuj się na każdą ewentualność, bo góry określając je jednym słowem są „nieobliczalne”. Bądź przygotowany. Nie daj się zaskoczyć. W głowie zawsze miej wariant B i C w razie czego, gdyby wariant A dał ciała. My byliśmy przygotowani.

Mimo, że była połowa sierpnia to o godzinie 6.00 rano temperatura nie była najwyższa. Mieliśmy na sobie długie spodnie, kurtki i polary i nie chcę myśleć jakby nas przepiździało, gdybyśmy byli ubrani na krótko. Na Malinowskiej spotkaliśmy miłośników gór właśnie w krótkich spodenkach i rękawku, a na nogach mieli sandały. Nie wiedziałem czy śmiać się czy im współczuć. Nie mniej jednak nie wyglądali jakby ten ubiór był dla nich kłopotem. Może w tym momencie grzało ich coś innego! 😉

MROCZNIE, MGLISTO, RZĘSIŚCIE!

Wcale nie musi być słońce, żeby było pięknie.

Miny nam zrzedły, gdy po kilkuset metrach trasy pojawiły się gęste, kłębiaste, ciemne chmury. Z niewielkimi dziurkami przejaśniającego się nieba. Teraz pytanie „jak wejść na Skrzyczne” nabrało zupełnie innego znaczenia. Jednak nadzieja była z nami do końca. Schodząc z Malinowa i przy podejściu na Malinowską Skałę w otoczeniu większości drzew świerkowych mieliśmy idealne warunki do zdjęć. Nigdy nie mieliśmy okazji, żeby robić zdjęcia mając warunki niczym z horroru. W momencie przekuliśmy rozczarowanie i smutek w zainteresowanie tym co będzie dalej…

Dobrze, że przeczekaliśmy, bo później pogoda odmieniła się diametralnie. W ciągu kilku minut. Za nim to jednak nastąpiło w godzinach pomiędzy 8, a 9 pogoda była taka jak na załączonych obrazkach poniżej!

 

 

To jest to jedno zdjęcie na milion, gdzie trafia Ci się odpowiedni „warunek”, robisz zdjęcie i myślisz sobie „o kur…” niemożliwe. A jednak. Ten obraz mówi sam za siebie. Ale mieliśmy szczęście – to chyba jedno z najlepszych zdjęć jakie do tej pory Ania zrobiła w górach…

Zdjęcia nie odzwierciedlają całej dramaturgi, który rozegrała się w połowie drogi na Skrzyczne. Co prawda pojawiły się momenty zwątpienia i zrezygnowania, baliśmy się, żeby gdzieś po trasie nie dopadł nas deszcz, ale pragnienia dopięcia planu do końca wygrało nad całą resztą! I bardzo dobrze, bo już potem było tylko lepiej. Nawet słoneczko zaczęło się do nas nieśmiało uśmiechać.

Jak wejść na Skrzyczne?

Pozdrawiamy z Malinowskiej Skały.

Malinowska Skała jak sama nazwa wskazuje charakteryzuje się bardzo popularną wśród turystów wychodnią skalną przypominającą ambonę w kościele. To na tych skałach ustawia się cała rzesza góro-tułaczy, aby strzelić sobie słitaśne selfi na tle Skrzycznego i prowadzącego do niego szlaku. To tak jakby być w Watykanie na placu św. Piotra i nie zrobić sobie zdjęcia na tle Bazyliki, a najlepiej słynnego okna z którego wyłania się papież w celu spotkania z pielgrzymami …

Ciekawostką może być fakt, że już od 1977 roku skały zostały objęte ochroną i uznane jako pomnik przyrody nieożywionej, więc grzechem byłoby przejść obok nich obojętnie.

Przyznaj szczerze, że miejsce to niepozorne, ale jednak robi spore wrażenie… ?

Na zdjęciu nie widać Skrzycznego, ale uchwycony został kawałek szlaku, którym podążymy dalej w stronę najwyższego szczytu Korony Beskidu Śląskiego.

Może masz ochotę zobaczyć jak wygląda Skrzyczne i Malinowska Skała zasypana śniegiem? Byliśmy tam zimą i zrobiliśmy relację, żebyś mógł zobaczyć jak ten szlak prezentuje się w zimowej szacie. Udało nam się uchwycić niezapomniany wschód słońca. Warunki były rewelacyjne.

 

Kopa Skrzyczeńska i jej piękne widoki!

Malinowska Skała i jej zdobycie od strony Białego Krzyża w obliczu całej trasy na Skrzyczne to chyba odcinek najbardziej wymagający. Jeśli dotrzesz do tego miejsca to w dalszej kolejności będzie już tylko z „górki”. Ale nie dosłownie.

Będą jeszcze małe wzniesienia, ale o bardzo małym nachyleniu co nie powinno sprawić trudności nawet małym dzieciom. Droga jest szeroka, a więc zmieści się na niej cała masa turystów i nie będzie problemu z mijaniem czego niejednokrotnie można uświadczyć na poszczególnych szlakach w Tatrach. Szczęście w nieszczęściu to to, że Beskidy w tygodniu i po za sezonem są mało oblegane, a więc jeśli szukasz ciszy i spokoju w górach to tutaj ją znajdziesz. Co prawda znajdą się pojedynczy wędrownicy, ale nie jest to na tyle uciążliwe, żeby nie móc się wyciszyć… 😉

Małe Skrzyczne.

I wiesz co jednoznacznie stwierdzam, że w Beskidach można się świadomie zakochać. No przecież nie samymi Tatrami człowiek żyje, chociaż to nasze największe dobro i piękno narodowe i nie ma nic piękniejszego. Ale, no właśnie, ale każde miejsce wywołuje w nas całkiem inne emocje i uczucia. Więc cieszmy się tym co mamy, bo chociaż nasze góry to nie Alpy i daleka droga do tego, żeby im dorównać to jednak nie bez powodu co roku do Polski zjeżdżają się tłumy zagranicznych turystów. Gdyby wiało nudą, pewnie nikt by do nas nie przyjeżdżał.

My natomiast uwielbiamy patrzeć, doświadczać i być w górach. Zarówno w tych dużych jak i tych małych, bo najważniejsze w chodzeniu po górach jest nie sam cel i ten główny punkt na mapie, ale droga.

Widok z tarasu schroniska na Jezioro Żywieckie.

Zaliczone, zaklepane, odhaczone, klepnięte… Jakby nie patrzeć naszym oczom ukazało się Schronisko PTTK na Skrzycznem i to tutaj kończymy naszą wspaniałą przygodę. Korona Beskidu Śląskiego, a więc całe 1257 m n.p.m. zostało przez nas dumnie zdobyte. Więc nie pozostało nam nic innego jak po osiągnięciu wyznaczonego celu wynagrodzić go sobie zamawiając tym samym dumnie dwie zupy pomidorowe, herbatkę i małe piwo regionalne.

Będąc skrupulatnym, a jednocześnie informując tych, którzy zdecydują się na ten szlak licząc już od samej Malinowskiej Skały trzeba pokonać jeszcze 4,3 km, żeby wyłożyć nogi na ławce w schronisku. Jak przypadło na schronisko w godzinach południowych, na dodatek w sobotę jest tu całkiem tłoczno. Tym bardziej, że tuż obok znajduje się wyciąg COS (Centralny Ośrodek Sportu). To znacznie ułatwia sprawę wielu turystom. Więc jeśli już wiesz jak wejść na Skrzyczne to musisz też pamiętać, że w sezonie i weekend nie będzie na szczycie kameralnie.

W życiu nie zawsze można mieć wszystko. Popularne miejsce niestety tak już mają.

Kolejka wyciągowa COS na Skrzyczne.

Kopa Skrzyczeńska. 

Powrót do domu.

Wpisz zapytanie. Wciśnij Enter aby wyszukać.