Jak wygląda zachód słońca na Pilsku zimową porą?

Autor: TOBIASZ
Jeśli byłeś już na Babiej Górze to drugim miejscem tuż po nim do odwiedzenia jest jej sąsiad – Pilsko. Druga góra w Beskidzkie Żywieckim z największą wysokością. Aby ją zdobyć trzeba wspiąć się na wierzchołek 1557 m n.p.m. To na jej szczycie przebiega granica polsko-słowacka, a po za tym widoki na Tatry są przednie. Zresztą nie tylko na Tatry, ale także na całe Beskidy: Śląski, Żywiecki oraz góry po położone po stronie Słowackiej. Czasem też można dojrzeć Sudety.

Już od dłuższego czasu planowałem Pilsko, ale jeszcze dłużej odkładałem realizację tego pomysłu. Jakoś nie było nam do końca po drodze. Czułem, że jeśli pojadę na tą górę to albo będzie to wczesny poranek, albo piękny zachód słońca. Jeśli już coś takiego planujesz i wiesz, że musisz zmobilizować się, żeby wstać bardzo wcześnie rano lub iść na szczyt, gdy już wszyscy schodzą. Tylko po to, żeby złapać ostatnie promienie zachodzącego słońca w danym dniu.

I stało się! 

Jedziemy na Pilsko…. ale zimą!?

Na kalendarzu widnieje 28 marca, czyli astronomiczna wiosna, ale w polskich górach jeszcze w wielu miejscach zalegają spore warstwy śniegu. 

Na Pilsko będę wracał wielokrotnie, bo podobnie jak Babia Góra ma w sobie to coś, co sprawia, że masz ochotę tam wracać i przebywać o różnych porach roku. Już w głowie planuję kolejny wyjazd, ale tym razem wybiorę się tam, gdy będzie ciepło!

Tymczasem zapraszam Cię do relacji, gdzie wczesną wiosną wybrałem się razem z Marcinem, żeby zaliczyć Pilsko jeszcze w zimowej aurze. Nie tak wyobrażaliśmy sobie pierwsze dni wiosny, ale postanowiliśmy wykorzystać fakt, że tydzień wcześniej były mocne opady śniegu w polskich górach i zapewne śnieg utrzyma się jeszcze przez dłuższy okres czasu.

Nasz szlak to na pewno jeden z najkrótszych prowadzących na Pilsko. Idziemy w większości trasy szlakiem żółtym.

Pierwszy parking znajduje się tuż przy knajpie znajdującej się przy skręcie z drogi głównej w Korbielowie. Mam dla Ciebie ciekawszą alternatywę, która pozwoli Ci na zaoszczędzenie kilkuset metrów drogi asfaltem. Zaparkuj swój samochód na drugim parkingu, a jego współrzędne znajdziesz tu: 49.571088, 19.337513. Kierujesz się cały czas ul. Leśną, aż po prawej stronie zobaczysz parking, który jest darmowy.

W dolinach śniegu nie ma i jest temperatura na przysłowiowym plusie. Długo wahałem się nad doborem odpowiedniego odzienia. Ostatecznie (… i to był mój błąd!) ubrałem bieliznę termoaktywną (dół i góra), ciepłą bluzę i letnią kurtkę. Oczywiście, czapka Taternik i chusta – obowiązkowo. Ciepłe skarpety i rękawiczki zimowe. Przez większość czasu kurtkę miałem rozpiętą i nawet ludzi schodzący już w dół zapewniali, że na górze panują przystępne warunki. To wg mnie oznacza, że nie różnią się zbyt wiele od tych panujących w niższych partiach szczytu.

Dam radę, nie zmarznę, a przy tym moje ruchy będą bardziej komfortowe – pomyślałem.

Hala Miziowa i schronisko

Ciekawą atrakcją na trasie jest Hala Miziowa. To tu robimy swoją pierwszą, dłuższą przerwę na kanapkę i ciepłą herbatę. Będąc na hali światło pięknie rozświetlało okolicę co dało nam dużą nadzieję, że zachód słońca na szczycie będzie wyjątkowy.

Siedząc i taplając się w promieniach wiosennego słońca i nic nie zapowiada tego co wydarzyło się na górze. Nie mieliśmy czasu, żeby zatrzymać się tu na dłużej. Jest tu przepięknie. Może latem będzie okazja, żeby zaliczyć schronisko od środka, tymczasem przechodzimy obok niego bez wchodzenia do środka.

Malowniczo położone schronisko PTTK na Hali Miziowej na wysokości 1330 m n.p.m. stanowi najwyżej położony tego typu obiekt w Beskidach. Lubię zatrzymywać się w takich miejscach i podziwiam pracę ludzi, którzy w pewnym stopniu poświęcają kawałek swojego życia na to, żeby ludzie wędrujący po górach mogli czuć się bezpiecznie. To takie schronienie w razie załamania warunków pogodowych, ale nie tylko. To tam zjemy ciepły posiłek, a zimą ogrzać przy rozgrzanym do czerwoności kominku!

To tu znajdują się, aż 3 hale pasterskie, gdzie począwszy od Hali Miziowej, a włączając w to jeszcze Halę Cebulową i Słowikową. Na Hali przy schronisku swoje miejsce na bazę znaleźli GOPR-owcy. To Ochotnicze Górskie Pogotowie Ratunkowe, które szczególnie zimą działa na pełnych obrotach. Pilsko zimą stanowi prawdziwą mekkę dla miłośników narciarstwa.

Uciekamy, bo czas nieubłagalnie ucieka, a do zachodu zostało już na prawdę niewiele.

Czy będzie on taki jaki sobie wymarzyliśmy? 

Czy spełni on nasze oczekiwania? – dobre pytanie.

Czytaj dalej, jeśli chcesz dowiedzieć się jaki był finał.

Co wiemy o Pilsku?

Moim zdaniem Pilsko to jedno z ciekawszych miejsc w rejonie Beskidu Żywieckiego. Ze względu na swoją wyniosłość. Na swoim obszarze stanowi idealny punkt widokowy, jeśli marzy nam się panorama na Tatry, Małą Fatrę na Słowacji, Beskid Żywiecki, Beskid Śląski.

No i oczywiście – Babia Góra w tle towarzysząca nam już od Hali Miziowej.

Do punktów spornych należy natomiast lokalizacja szczytu Pilska, czyli ten najwyższy punkt, który liczy 1557 m n.p.m. Wierzchołek jest mocno rozpłaszczony i posiada kilka kulminacyjnych punktów. Poza tym znajduje się on 200-300 metrów nad okolicznymi szczytami, a ponad 1000 metrów nad dolinami znajdującymi się u podnóża tej kopy. Jest co podziwiać. Według granicy biegnącej na szczycie całego masywu uważa się, że ten najwyższy przypisany do Pilska leży na Słowacji. My natomiast mamy Górę Pięciu Kopców zlokalizowaną kilkanaście metrów niżej na poziomie 1534 m n.p.m. 

1557 m n.p.m.

WYSOKOŚĆ

6 godzin 10 minut

CZAS

(bez przerw)

907 m

PRZEWYŻSZENIA

12,2 km

DŁUGOŚĆ

Pilsko zimą dla narciarzy!

Jeśli jesteśmy tu zimą to nie sposób nie wspomnieć, że Pilsko to bardzo dobre miejsce do uprawiania sportów zimowych. To właśnie północna część masywu posiada stoki dla narciarzy. To tu znajduje się jeden z najwyżej położonych ośrodków narciarskich w Polsce (nie licząc Kasprowego Wierchu, który deklasuje całą resztę!), który posiada, aż 10 wyciągów.

Tu koneserzy sportów zimowych znajdą wszystko to czego potrzebują. Trzeba przyznać, że w województwie śląskim mamy bardzo dużo miejsc do uprawiania turystyki górskiej, jeżdżenia na nartach i desce. Nie ma się co dziwić, że w okresie od grudnia do marca zjeżdża się tu pół Polski.

Babia Góra

Jedno jest tu pewne, że jesteśmy już bardzo blisko. Nie pomyl tego miejsca z docelowym szczytem o czym piszę kilka linijek niżej. 

Góra Pięciu Kopców

Polski wierzchołek przypisany do Pilska osiągamy, ale to nie koniec. Z tego miejsca musimy jeszcze wykiełznać z siebie resztki sił i pokonać pozostałe 23 metry przewyższenia i 400 metrów w linii prostej. Wtedy, oficjalnie będziemy mogli powiedzieć, że Pilsko zimą zostało zdobyte. Bez ofiar. Bez tlenu. A, tak zupełnie serio – dopiero od schroniska wycisnęliśmy z siebie największe poty. Chociaż zimą na prawdę ciężko jest się spocić!

Góra Pięciu Kopców po II wojnie światowej był dostępny tylko dla Polskich turystów, a wejście na Pilsko było surowo karane. Tym samym to był najwyższy punkt na który można było wejść legalnie. Dziś, swobodnie możemy przemieszczać się po całej, rozległej kopule szczytowej. Stąd mamy lepszy widok na panoramę od północnej strony, a idąc w kierunku Pilska możemy cieszyć oko tym co znajduje się po południowej stronie góry.

Ciekawe jest to, że to właśnie tu przebiega Wielki Europejski Dział Wodny, który oddziela od siebie zlewisko Morza Bałtyckiego od Morza Czarnego.

I tu wracając do pogody i mojego przygotowania do wyprawy. Od tego momentu, aż do krzyża na szczycie Pilska wiatr hulał i dał nam popalić. Może Marcin, który miał na sobie zimową kurtkę (tym razem on wygrał, bo ostatnio idąc na Giewont była odwrotna sytuacja!), a ja niestety letnią nie poczuł ciężkich warunków, które panowały po tym jak słońce schowało się za chmurami.

To był moment, gdy wykonanie dwóch, trzech fotek, bez założonej jednej rękawiczki wymagało dużego samozaparcia. A to wszystko po to, żeby zmienić ustawienia i wcisnąć spust migawki. Podsumowując było na prawdę bardzo zimno!

Martwią nas chmury, które ot tak znalazły się właśnie tam, gdzie słońce miało zachodzić. Wokół nas nie było zachmurzenia, lecz jak pech chciał kłęby chmur znalazły się tam, gdzie ich nie powinno być. No cóż, miejmy nadzieję, że na szczycie nie będzie tak źle. Po za tym udało się ująć słońce chowające się za chmurami, a resztę zobaczycie jak dotrwacie do końca.

Ktoś kiedyś powiedział, że na wschód słońca lub zachód wybiera się wyłącznie, gdy na niebie będą jakieś chmury. To właśnie dzięki nim na niebie dzieje się magia. Po prostu, wtedy dzieje się więcej! Trudno się z tym nie zgodzić.

Po czym poznasz, że to ten właściwy szczyt?

Właśnie po krzyżu i ołtarzu polowym, który jest szczególnie charakterystyczne dla tego miejsca. Postawili go na szczycie mieszkańcy pobliskiej wsi Mutne, leżącej po słowackiej stronie.

Górne partie są bardzo rozległe i mają kształt kopuły, która jest płaska i po części porośnięta kosodrzewiną.

To najlepszy widok tego dnia! Panorama Tatr.

Pilsko zimą i zachód słońca

Będąc już na szczycie cieszyliśmy się widokami w przyspieszonymi tempie. Słońce zachodziło ciut szybciej niż pokazywały zegary. Z tego względu, że nad horyzontem znajdowały się kłębiaste, grube chmury.

Które nie odpuściły i troszkę popsuły nasze plany na idealny zachód słońca.

Ale szczerze mówiąc nie było najgorzej. Jeśli doświadczyłeś kompletnego załamania pogody w górach to wiesz o czym mówię. Widoczność na kilka metrów do przodu. Totalna szaruga i mgła. To jest ten moment, kiedy Twoje argumenty przemawiające za tym, że to był dobry trip i że warto było kurczą się do totalnego minimum.

„Wtedy, nie jest Ci do śmiechu, a wkurw sięga zenitu!”

Tymczasem cieszą te chwile, gdy czujesz, że Twój wysiłek nie poszedł na marne. Złapaliśmy ostatnie promienie zachodzącego słońca. Czuję radość. Ale też lekki niedosyt. Że mogło być lepiej… Jak w życiu! Perfekcjonizm, bo to chyba ten element odpowiadający za tego rodzaju emocje nie jest naszym sprzymierzeńcem.

Doceniaj to co masz. Tu i teraz. A myśli, które wciąż wołają mało pożegnaj serdecznym bye, bye!

Wracając w dół po około 30 minutach zrobiło się już kompletnie ciemno. Byliśmy na to przygotowani i już w okolicy schroniska wiatr odpuścił. Wtedy, szło się bardziej komfortowo, bo jednak wiatr połączony z delikatną temperaturą na minusie jest w stanie zniweczyć radość z każdej wędrówki. Na szlaku nie ma już kompletnie nikogo oprócz nas. Turyści, którzy byli w tym czasie z nami na górze, bardzo szybko zjechali na nartach, które wnieśli ze sobą na górę. Trochę im pozazdrościliśmy tego powrotu.

Tu jeszcze udało mi się ustrzelić z ręki panoramę w kierunku Żywca i Bielska-Białej. Lubię takie zdjęcia, gdy dzień ustępuje miejsca nocy. Zawsze, wtedy zastanawiam się co ludzie robią obecnie w tych oświetlonych domach? Kto tam mieszka?

Podsumowując ten trip w kilku słowach, wiem, że na Pilsko będę wracał z tego względu, że czułem się tu bardzo dobrze. A jest to kolejne miejsce na mapie Beskidu Żywieckiego, gdzie widoki na Tatry mamy tu rewelacyjne. Warto tu wracać choćby dla tej panoramy, szczególnie, gdy na wyjazd w Polskie Tatry nie możemy sobie w danym czasie pozwolić.

Wpisz zapytanie. Wciśnij Enter aby wyszukać.