Jak wygląda zimowa Babia Góra [wschód słońca]?

Autor: TOBIASZ
Babia Góra zimą znana jest z tego, że lubi być kapryśna. Ale nie tylko wtedy. Czasem jest łaskawa, ale z reguły idąc na jej szczyt trzeba być przygotowanym dosłownie na „wszystko”. Popularność tego miejsca zawsze mnie zadziwia. Jest tu zawsze sporo ludzi o każdej porze roku. Tu bardzo często wieje silny, porywisty wiatr, więc odpowiednie przygotowanie zimą nabiera tu całkowicie nowego znaczenia 🙂

Kiedy szykowałem się do tego wyjazdu wnikliwie sprawdzałem prognozę pogody. Co sprawiło, że zamiast jechać w piątek w nocy, wyjechaliśmy w sobotę. To była bardzo dobra decyzja. Nie do końca wierzyłem, że uda nam się złapać dobry warun, bo meteorolodzy zmieniali swoje zdanie z dnia na dzień! Często, gęsto jadąc w góry zdaje sobie sprawę, że z pogodą jest jak z loterią…

Babia Góra gościła mnie już kilkukrotnie. Jednak nigdy nie miałem okazji być tu zimą. Rok temu był plan, który nie wypalił. Więc, stworzyłem sobie okazję w tym roku. Polecam wybrać się na Babią zimową porą, ale może nie na pierwszy raz. Postaram się w dalszej części opisać warunki pogodowe, które panowały w tym iście słonecznym i można by powiedzieć wzorowym dniu (ciężko za pomocą zdjęcia wyrazić klimat panujący w danym momencie!).

Uwielbiam ten moment, gdy słońce jeszcze nie wstało, ale już widać kolory, którymi będzie emanować. Tu słońce rozświetla szczyty dając sygnał, że zaraz wyjdzie zza horyzontu! To jest ten kluczowy moment, kiedy noc powoli ustępuje nowemu dniu. Takie fachowe określenie to po prostu „błękitna godzina”.

Rozpoczyna się trochę przed wschodem i już po zachodzie słońca. Jak doświadczyć tej chwili? Przede wszystkim trzeba wstawać bardzo wcześnie i przyzwyczaić się lub oswoić w chodzeniu po zmroku. Nie jest to proste szczególnie latem, gdzie wschody są bardzo wcześnie. Zimą jest o tyle dobrze, że nie musimy gonić!

Ten widok na Tatry wyłaniający się zza mocno ośnieżonych kosodrzewin, których na tym masywie jest pod dostatkiem – uspokoił mnie wewnętrznie.

Już, wtedy wiedziałem, że to będzie dobry dzień!

Diablak – informacje podstawowe

To tak w woli przypomnienia dla tych, którzy z Babią mają swój pierwszy kontakt. 

Babia Góra leży na terenie Beskidu Żywieckiego. I jest on najwyższym wierzchołkiem w Beskidach Zachodnich, a także drugim szczytem w Polsce, jeśli chodzi o jego wysokość (poza Tatrami) tuż po Śnieżce! I chociaż na tle Tatrzańskich kolosów wypada na prawdę średnio to ten kto już tu był wie, że potrafi dać w kość! Królowa Beskidów ma to do siebie, że na pozór jest prosta, ale często na szczycie panują ekstremalne warunki. Z tego też względu przydzielono jej nie bez powodu miano Kapryśnicy!

Spowodowane to jest jej położeniem i wysokością, gdzie wokół niej jest zupełne wolna przestrzeń. Nie ma tam co jej zasłonić. Tym bardziej na szczycie, gdzie nie ma żadnych drzew i lasu, który mógłby chociaż w niewielkim stopniu zatrzymać wiatr.

7:39

WSCHÓD SŁOŃCA

ok. 1:50 h

CZAS

Babia Góra – 1725 m n.p.m.

Działa tu i nad wszystkim sprawuje pieczę Babiogórski Park Narodowy. Najwyższy punkt tego masywu, czyli Babia Góra znajduje się na poziomie 1725 m n.p.m., a po drodze przyjdzie nam stanąć na kilku mniej znanych grzbietach:

  • Sokolica (1367 m),
  • Kępa (1521 m)
  • i Gówniak (1617 m)!

Oczywiście, mówimy o trasie z Przełęczy Krowiarki (szlak czerwony) najbardziej popularnej i najczęściej wybieraną przez turystów powracających w te rejony.

Pamiętaj, że szlak prowadzący przez Perć Akademików jest zamykany zimą ze względu na występujące tam zagrożenie lawinowe. Jest to na ogół najtrudniejszy szlak prowadzący na Babią.

Wschód słońca już na horyzoncie!

Jeśli mam być skrupulatny i szczery to wschód słońca przywitaliśmy praktycznie z okolic Gówniaka. Tak na prawdę nie miało to dla nas dużego znaczenia. Ważne, że będąc już w tym miejscu mogliśmy doświadczyć, kolejny raz, tego spektakularnego zjawiska.

– Czy nie znudziły Ci się już te wschody słońca? Ileż można? – ktoś kiedyś rzucił takim hasłem. 

Myślę, że każdy wschód to całkiem osobne wydarzenie. Każdy z nich jest totalnie inny. Wydawać się może, że zachodzi tu ciągle to samo zjawisko, a słońce jak było tak jest cały czas to samo. Jednak okoliczności i emocje zawsze różnią się od siebie.

Za nami pojawiały się kolejne postacie. Tych, którzy za cel w tym dniu postawili sobie być na szczycie najwyższego szczytu w Beskidzie Żywieckim. Tak sobie myślę, że latem przy takich warunkach pogodowych byłyby tu tłumy. Dziś jednak o tej porze było mimo wszystko bardzo kameralnie.

Jeden z pobliskich, nierozpoznanych przeze mnie szczytów oraz inne w tle, a wokół morze chmur.

Babia Góra zimą

Ten dzień był spokojny. Patrząc na zdjęcia nie odczuwasz w pełni aury i klimatu, która dała nam się momentami w kość! To jest to o czym często mówią i przestrzegają ratownicy górscy, doświadczeni turyści, że Babia Góra rządzi się swoimi prawami i ma swoje humorki. Jak na „babę” przystało 🙂 To tak półżartem, półserio.

W tym dniu szalał silny, porywisty wiatr osiągający (wg prognozy) 80 km/ h. Może ciut więcej. Ale osobiście doświadczyłem tu po raz pierwszy odkąd chodzę po górach potężnej siły jednego z żywiołów. Nie chcę tu wyolbrzymiać, bo ten wiatr dał o sobie znać dużo powyżej Kępy, a Gówniakiem. Ostatnie 200 metrów, które dzieliło nas od dotknięcia Krzyża na Diablaku było najbardziej wymagającym podejściem. Szliśmy praktycznie po prostemu, ale miotało nami raz na lewo, raz na prawo! Ci, których spotkaliśmy na szlaku w drodze nie zabawili na szczycie zbyt długo. Tradycyjnie „przyfocili” kilka zdjęć na dowód tego, że tu byli i polecieli w dół. Nie ma w tym nic dziwnego sam bym tak pewnie zrobił, ale warun był wręcz książkowy.

Murek zbudowany z kamieni na szczycie okazał się zbawienny w tej sytuacji.

Oficjalna temperatura jaka gościła na wierzchołku była w granicach -10 stopni. Ale hulający wietrzyk podniósł odczuwalną temperaturę co najmniej o drugie tyle. To była szaleńcza kombinacja! Musisz mi więc wybaczyć, jeśli na którymś ze zdjęć straci się ostrość, będzie rozmazane, niewyraźne lub cokolwiek innego, bo wykonanie ich kosztowało mnie dużo samozaparcia. Nie mówiąc już o odmrożonych końcówkach palców! Rękawiczki zakładałem równie szybko jak je ściągałem.

Mam wrażenie i takie silne przerzucie, że Babia Góra bez Tatr to jak jeździec bez konia.

Chyba wiesz o czym mówię?

Nie da się ukryć, że tysiące, a nawet miliony ludzi rok w rok przyjeżdża właśnie w Beskid Żywiecki, aby podziwiać jedyną w swoim rodzaju panoramę na całe Tatry. 

Najbardziej motywującym doświadczeniem, które uświadomiło nam, że to, że nam jest zimno to jest nic. Przy schodzeniu mijała nas grupa morsów, których ubiór wprawił nas w zakłopotanie. Od tego momentu zrobiło nam się jakby cieplej. Większość z nich miała na sobie wyłącznie czapkę, rękawiczki i krótkie spodenki.

Wpisz zapytanie. Wciśnij Enter aby wyszukać.